chwycić, ani rozgrzać pospólstwa. Horacyusz ma pewną wstydliwość prawie przesadną uczucia. Chłodzi on słowem jego objawy; gdy się smuci lub raduje, chowa się chętnie za innych rzekomo większą żałobę lub uciechę. Więc po stracie przyjaciela Quintiliusa Varusa tak zawodzi:
Wielu cnych ludzi po zmarłym w żałobie,
Nie równy w żalu, Wergili, nikt Tobie.
A kiedy inny towarzysz Pomponius Numida powraca z dalekiej wyprawy do stolicy, wita go Horacyusz myrrą, winem i pieśnią, w której powracający
Miłych całuje druhów raz i więcej
Ale nikogo nie wita goręcej
Jako słodkiego Lamię.
To jest iście po horacyuszowsku. Jakiś »tłumik«, używany dla narzędzi muzycznych, odgrywa wielką rolę w jego liryce. Epikurejczyk panuje nad uczuciem w czynie i słowie.
Ale, jeżeli kazał cicho i dyskretnie przemawiać sercu, natomiast nigdy chyba rozum nie doszedł we wierszach tak stanowczo do głosu, nie zawładnął tak bardzo natchnieniem poezyi i jej utworami. Czyż ro-