Strona:PL O lepsze harcerstwo G.Całek, L.Czechowska, A.Czerwertyński.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zachowanie męczy nas, drażni, irytuje. I wywołuje burze. Oni czynią to oczywiście dla dobra organizacji, są o tym przekonani. Ale przynosi to marne efekty.

Tego błędu – bycia recenzentem cudzych poczynań – starałem się nie popełniać. Nieważne, czy byłem drużynowym, czy członkiem władz naczelnych ZHP, zawsze wolałem pracować twórczo – z dziećmi, instruktorami, kursantami itd. Nie tak jak oni – podpowiadacze, rzeczywiście mający zazwyczaj rację, ale niepowodujący twórczego fermentu, niepociągający za sobą innych i niewnoszący zbyt wiele do naszych harcerskich poczynań. Taka rola mi nigdy nie odpowiadała.

Dla druhów L. miałbym dwie rady. Po pierwsze warto uwierzyć w tak zwaną mądrość zbiorową. Jeżeli kilka osób powie: – Nie da się – nie walczyć, nie machać szablą, bo tylko można kogoś przypadkowo zranić. Może wtedy porozmawiać indywidualnie? Może zamiast pisać list, umówić się na kawę? Po drugie umieć się wycofać. Ot tak normalnie, po ludzku. Bo pewnych rzeczy nie przeskoczymy, nie zrobimy i powtarzanie dobrych rad, które wszyscy znają, tylko złości.

Choć najlepiej by było, gdyby każdy druh „dobra rada” spróbował zmienić coś w swoim środowisku. Nie stał obok i doradzał. Wszystko jedno – sam lub ze zorganizowanym przez siebie zespołem – zajął się składkami instruktorskimi w hufcu, aktywnością naszych biernych harcmistrzów lub porządkiem w lokalu hufca. Wszystko jedno – byle były jakieś efekty. Ale to trudne i dlatego obawiam się, że za tydzień lub miesiąc któryś druh L. napisze kolejny list – słuszny i mądry – i wywoła to kolejną burzę. Niestety…

|| Felietony z miesięcznika „Czuwaj” 2014-2016| 113