Przejdź do zawartości

Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ARTUR SCHNITZLER

ŚPIEWACZKA


Siedzę wczoraj w nocy w kawiarni, wtem ktoś za mną mówi:
— Ach non... ça... nigdy więcej!
Nie potrzebowałem się oglądać; to napewne August. Był piękny i elegancki, jak zwykle. Z przepyszną nonszalancją, którą skrycie u niego zawsze podziwiałem, zasiadł przy stoliku naprzeciw mnie, nie zdejmując wcale żółtego płaszcza, nasunął okrągły, czarny kapelusz pilśniowy głęboko w czoło i wezwał do siebie kelnera, który, oparty o bilard, czytał gazetę. Było to bowiem o godzinie trzeciej w nocy, w maju; byliśmy ostatnimi gośćmi. Kelner podszedł szybko.
— Dobry wieczór, panie Witte.
— Co? dobry wieczór?... nom d’un nom... pan sobie ze mnie stroi żarty... Przynieś mi pan lepiej co do zjedzenia lub wypicia.