— O, nie lękaj się. Twoja żona jest święta...
Westchnął głęboko:
— Więc uważaj, że naprawdę jestem twoim przyjacielem.
Po chwili milczenia, gdy Krzysztof wstał:
— Nie zwracaj na moje słowa uwagi. Piłem zanadto. Patrz, jak śmiało jeżdżę rowerem: zjadę ścieżką na kraju przepaści.
— Ależ, szaleńcze, narażasz swe życie!
— Ostrzegasz mnie?
Krzysztof odwrócił się. Usyszał łomot i pospieszył: Gaetano nie był zraniony.
— Żal mi ciebie.
— Byłoby lepiej dla nas wszystkich, gdybym był zginął.
— Tak — rzekł Krzysztof.
Szli, prowadząc rowery. Gaetano począł nagle:
— Daj mi twą żonę! Nie mówię do ciebie, jak gentleman. Ale co to mnie obchodzi? Daj mi ją. Żądaj, czego chcesz.
Krzysztof odrzekł spokojnym głosem:
— Nie chcę, byś mnie przekupywał i płacił! Niech ona wybierze między nami.
— Wiesz, Melanjo — rzekł potem — Gaetano kocha cię.
Ujęła go za rękę.
— Wybacz! Nie chciałam, byś się na niego gniewał, chciałam, byś zachował przyjaciela.
— Dajmy temu pokój. Teraz masz wybór.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/100
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.