Przejdź do zawartości

Strona:PL Nossig - Manru.pdf/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
AZA (gwałtownie zbliżywszy się do Manru, obejmuje go i tuli do siebie)

Więc z nami pójdź, kochamy ciebie!
Więc ze mną pójdź, rozumiem cię!
Manru! Pójdź, ach, ze mną pójdź!
Rozumiem cię!

MARU (w gwałtownej walce z sobą uwalniając się z jej objęć)

Ach, daruj! Ach, daruj!
Azo już po mnie!
Jam nie wasz, nie!
Nie waszym ja!

(Na stronie do siebie)

A tej, com kochać ją miał niezłomnie
Kobiety tej, nie kocham ja już!

AZA (odwróciwszy się, siada na głazie po lewej stronie, oświetlona księżycem. Śpiewa jakby do siebie)

Dziwne są te cygana losy:
Matką mu było ognisko szatr,
Ojcem był mu stepowy wiatr,
Swoją karm brał od rosy,
Tra — la la — la la...

(uderza w tamburyn).
CHÓR.

Hejże! hejże! W pochód śmiało!
Tra, la, la, la, la, la!

AZA.
Błądząc pośród lasów, pól,
Śpiewa swej miłości ból,
Jak płomień tak gorącej,
Dzikiej jak wiatru wiew,
Słodkiej jak rosy siew,

</poem>