Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bogaczów? Każę cię jutro obiczować dwa razy, rano i wieczorem!
— Wola twoja, panie...
Joel znów zamilkł, ale coraz bardziej był niezadowolony z obrotu rozmowy. Znowu tedy ogromnie złagodniał i rzekł:
— Namyśliłem się i daruję ci słowa twoje, bo mnie będziesz bronił przed zbójami i dzikiemi zwierzętami. Ale powiedz, kto cię nauczył takiej mowy?
— Ten nauczyciel, panie.
— Jaki nauczyciel?
Sługa zamilkł, gdyż zląkł się. Joel począł go wypytywać natarczywie:
— Może ten na wzgórzu? Ten otoczony tłumami? Tak? Opuściłeś mnie i jego poszedłeś słuchać? Każę cię jutro trzy razy obiczować, rano, w południe i wieczorem!
— Wola twoja, panie...
— Jakto, obłudniku, wola moja! Ja ci kazałem służyć mi, a ty uciekasz z osłem, by słuchać mów jakiegoś włóczęgi!
— Nauczyciela, panie...
— Włóczęgi, mówię, który was buntuje i stawiony będzie przed sądem. Dlaczego słuchasz mów tego człowieka?