Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mogących umrzeć?... A jeżeli głosisz królestwo nie z tego świata, czemu przybyłeś?... Żali zrozumieją cię żywi i pójdą za tobą?... Marzycielem jesteś!... Spojrzyj w dół z wysokości tej świątyni! Rzuć się w zwątpieniu czaszką na głazy a jeżeli Adojnoj powołał cię i twój rozum za narzędzie sobie obrał, to tam w głębi czekać cię będą ramiona aniołów, które ujmą cię i lekko na ziemi postawią, marzycielu!...
Rabboni odwrócił się w stronę, skąd płynął szept, i spojrzał. W mroku mgławiła się postać o świecących oczach. Usiłowała wzrokiem zmierzyć się z rabbonim ale po chwili opuściła w dół owe świecące oczy, zwróciła się ku schodom i znikła w pomroku.

...............

Rabboni uciekał z miasta.
Noc spotkała go znowu na puszczy, po której krążył w rozterce myśli. Mijały poranki i wieczory a on, jadła do ust nie biorąc, błąkał się między skalistemi urwiskami, opierał niekiedy czoło o ścianę góry i tonął w zadumie.
Aż pewnej nocy wstąpił znowu na ów strzelisty szczyt. W tej też chwili ów mężczyzna stanął przy jego boku.
Księżyc odsłonił całą tarczę swoją.