Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i siadł. Wtedy rozejrzał się po ziemi i po niebie.
Ziemia utonęła już całkowicie w nocnych ciemnościach; niebo iskrzyło się od gwiazd i ich migotania. Rabboni patrzył ku owym gwiazdom, pierś mu wezbrała i poczuł dziwne podniesienie ducha.
Zdało mu się, że rozległa ziemia jest nawą a góra najwyższem miejscem na tej nawie, z którego to miejsca dowódca wydaje rozkazy wioślarzom i sternikowi, dokąd płynąć mają. Czuł, że on jeden w tej chwili, czuwając na onej nawie, obmyśla drogę, po której nawa ta ma popłynąć przez wody świata i że głos jego, gdy się rozlegnie, posłuchany będzie przez wioślarzy i sterników. Głos jego czerpał siłę z owego wyiskrzonego nieba, z owych gwiazd migotających i z onego wszystkiego, co było w górze i w dole. A chociaż mroczyła się noc, choć jasność słoneczna zgasła, sięgał przed siebie wzrokiem daleko, widział odległe wypadki i rozumiał ich znaczenie.
Spojrzał znowu ku ziemi a w spojrzeniu jego była wielka miłość i głębokie uczucie litości. Przez gęsty mrok nocny widział wszystko, co się w bezsłonecznej porze działo. Widział więc uśpione w domo-