że wnet uklękną przed tem błogosławieństwem wielkiego rozumu — nie serca — precz z sercem, z przesądami, a niech żyje słowo pociechy i mordu!
∗
∗ ∗ |
To ich wściekłość, ich kochanie, to władca ich dusz i zapału — on obiecuje im chleb i zarobek. Krzyki się wzbiły, rozciągnęły, pękły po wszystkich stronach: „Niech żyje Pankracy! — Chleba nam, chleba, chleba!“ A u stóp mówcy opiera się na stole przyjaciel, czy towarzysz, czy sługa.
∗
∗ ∗ |
Oko wschodnie, czarne, cieniowane długiemi rzęsy, ramiona obwisłe, nogi uginające się, ciało niedołężnie wbok schylone, na ustach coś lubieżnego, coś złośliwego, na palcach złote pierścienie. I on także głosem chrapliwym woła: „Niech żyje Pankracy!“ — Mówca ku niemu na chwilę wzrok obrócił: „Obywatelu Przechrzto, podaj mi chustkę!“
∗
∗ ∗ |
Tymczasem trwają poklaski i wrzaski: „Chleba nam, chleba, chleba! Śmierć panom, śmierć kupcom! Chleba, chleba!“
∗
∗ ∗ |
PRZECHRZTA: Bracia moi podli, bracia moi mściwi, bracia kochani, ssajmy karty Talmudu, jako pierś mleczną, pierś żywotną, z której siła i miód płynie dla nas, dla nich gorycz i trucizna.