Strona:PL Nie-boska komedja (Krasiński).djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CZĘŚĆ TRZECIA.

Do pieśni, do pieśni!
Kto ją zacznie, kto jej dokończy? Dajcie mi przeszłość, zbrojną w stal, powiewną rycerskiemi pióry! Gotyckie wieże wywołam przed oczy wasze, rzucę cień katedr świętych na głowy wam. Ale to nie to — tego już nigdy nie będzie.
Ktokolwiek jesteś, powiedz mi, w co wierzysz! Łatwiejbyś życia się pozbył, niż wiarę jaką wynalazł, wzbudził wiarę w sobie. Wstydźcie się, wstydźcie wszyscy, mali i wielcy — a mimo was, mimo, żeście mierni i nędzni, bez serca i mózgu, świat dąży ku swoim celom, rwie za sobą, pędzi przed się, bawi się z wami, przerzuca, odrzuca. Walcem świat się toczy: pary znikają i powstają, wnet zapadają, bo ślisko — bo krwi dużo — krew wszędzie — krwi dużo, powiadam wam.


∗                ∗

Czy widzisz owe tłumy, stojące u bram miasta wśród wzgórzów i sadzonych topoli, namioty rozbite, zastawione deski, długie, okryte mięsiwem i napojami, podparte pniami, drągami? Kubek lata z rąk do rąk, a gdzie się ust dotknie, tam głos się wydobędzie: groźba, przysięga, lub przeklęstwo. On lata, zawraca, krąży, tańcuje, zawsze pełny, brzęcząc, błyszcząc wśród tysiąców. Niechaj żyje kielich pijaństwa i pociechy!