Strona:PL Nie-boska komedja (Krasiński).djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

DZIEWICA: Obiecałeś — przysiągłeś!
MĄŻ: Błyskawica źrzenice jej wydarła.
CHÓR DUCHÓW ZŁYCH: Stara, wracaj do piekła! Uwiodłaś serce wielkie i dumne, podziw ludzi i siebie samego. Serce wielkie, idź za lubą twoją!
MĄŻ: Boże, czy Ty mnie za to potępisz, żem uwierzył, iż Twoja piękność przenosi o całe niebo piękność tej ziemi — za to, żem ścigał za nią i męczył się dla niej, ażem stał się igrzyskiem szatanów?
DUCH ZŁY: Słuchajcie bracia — słuchajcie!
MĄŻ: Dobija ostatnia godzina. Burza kręci się czarnemi wiry — morze dobywa się na skały i ciągnie ku mnie — niewidoma siła pcha mnie coraz dalej — coraz bliżej... Ztyłu tłum ludzi wsiadł mi na barki i prze ku otchłani.
DUCH ZŁY: Radujcie się, bracia — radujcie!
MĄŻ: Napróżno walczyć! Rozkosz otchłani mnie porywa — zawrót w duszy mojej... Boże, wróg Twój zwycięża!
ANIOŁ STRÓŻ: (ponad morzem) Pokój wam, bałwany, uciszcie się!
W tej chwili na głowę dziecięcia twego zlewa się woda święta.
Wracaj do domu i nie grzesz więcej!
Wracaj do domu i kochaj dziecię twoje!


∗                              ∗
Salon z fortepianem.
Wchodzi MĄŻ. — SŁUŻĄCY ze świecą za nim.

MĄŻ: Gdzie pani?
SŁUGA: jw. pani słaba....
MĄŻ: Byłem w jej pokoju — pusty.
SŁUGA: Jasny panie, bo jw. pani tu niema...
MĄŻ: A gdzie?