Ta strona została uwierzytelniona.
KRÓTKA OPOWIEŚĆ.
Snem się zdawała poetyckiej głowy,
W białej swej sukni, z uciszonem licem,
Jak sfinx, gdy duma pod srebrnym księżycem.
Po biodra krył ją jedwabny włos płowy,
Na ustach piosnka, albo śmieszek mały,
A piękne ciało — posąg doskonały.
Kochała, ale nie była kochaną.
Więc, utaiwszy płomień, co się żarzy,
Uśmiech pogody dała mu ku straży.
A płomień gorzał. Aż w jesienne rano,
Czy w zmierzch — umarła, wytlona do końca.
Tak mrze werbena biała — na brak słońca.