Strona:PL Na drogach duszy.djvu/123

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Czy niebo już świta?...
    Odwieczne światło zapada.
    Jakieś westchnienie czołga się wzdłuż ciemnych krańców nieba — jakaś melodya wkrąża się w leje czarnych gór pasma —
    Czy niebo już świta?
    Jakiś szloch i kwilenie, a sny jego spływają w miękkich potokach poprzez śpiące kwiaty w ciche światów doliny.
    Czy niebo już świta?
    Siedzę nad jeziorem, którego dawniej nie było.
    Ponad szklistą wód tonią zawisł rozwartemi skrzydły wielki ptak,
    Co wnika w mózg i serce...
    O dziwny ptaku, z czem Cię porównać?
    Był jeden, co był jak Ty!
    Ojcem mi był i synem...
    Ale odleciał, zaczem rano nadeszło.
    Zaczem zagasło odwieczne światło.
    O dziwny ptaku, jakby Cię nazwać?
    Och! spływasz mi już z mych oczu,
    Już nikniesz...
    ............
    Słyszę przebłysk cichego szumu,
    Och, taki cichy, och, taki bliski.
    Tak słodki, tak bliski, jakby coś we mnie szumiało,
    Jakbym miał skrzydła, jakbym był ptakiem,
    I jakbym zawisł nad wód zatorem.
    O dziwny ptaku, jak mam się nazwać?
    Jak nazwać me skrzydła?
    A jak jezioro,
    Nad którem płynę?
    ............
    Rozpostrzeć skrzydła,
    Och! raz ten jeden!