Strona:PL Na drogach duszy.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I garną się do siebie, gdyby para mew, którą burze jesienne zagnały na rafę ostrej skały i tulą się ku sobie, bo wreszcie spokój znaleźli.
Odpadł ziemski ciężar ich ciał, a wielka tęsknota zmroku i gwiazd spowicia niesie ich, niesie ponad ból wszelki, nad stęchłą nędzę życia, nad gniew jego i zawiść...
Jest — jest szczęście, ale nie z tego świata.