Strona:PL Na drogach duszy.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kowego bytu, rzeczywistego bytu, dano im jest wnikać w nieznane potęgi duszy, dano im jest jednem słowem uświadomić sobie stany duszy jako absolutne, szeroko po za obrębem tej drobnej jej cząsteczki, którą stanowi nasze świadome Ja.



I ta zachodzi różnica pomiędzy twórczością wczorajszą, a tą, która dla nas jest ostatecznym, a upragnionym ideałem, do którego zdążamy:
Dla twórcy, jakiego znamy, istniał człowiek jako istota skończona, po za którego osobistem, świadomem Ja nie było żadnych tajemnic, żadnych głębi, który odpowiadał i cierpiał za swe czyny, bo dobrze »wiedział«, co robi i do czego dąży, jednem słowem człowieka, świadomego przyczyn i skutków, mogącego w każdej chwili wytworzyć sobie świadomie tą a tą przyczynę, która te i te skutki za sobą pociągnie.
Tworzył więc człowieka z wolną wolą.
Dla nas istnieje człowiek jako istota, w którego motywach, uczuciach, we wszystkiem, co robi, przejawia się tylko drobniuteńka część nieskończonej, absolutnej świadomości, a którego świadome Ja jest tylko pianą, raz po raz przez ocean na brzeg wyrzuconą.
A jeżeli twórca dotychczasowy kładł nacisk na świadome, logiczne łączenia myśli, operował assocyacyami myśli, tak jak pośrednio za pomocą zebranych już doświadczeń i praw w mózgu się łączą, operował rzeczami zewnętrznemi, które uważał za coś absolutnego we fałszywem pojęciu, że »zewnątrz« i »wewnątrz« zupełnie się pokrywa,
to przeciwnie:
przedstawiciel nowej sztuki całkiem odwraca się od tego »zewnątrz«, jako od rzeczy przypadkowej, zmiennej, włania się w siebie, chwyta w swej duszy rzeczy słowem nie ujęte, szuka po za złudnym obrazem t. z. rzeczywistości całą drobniuteńką sieć pobudek, wpływów i oddziaływań wzajemnych, jakie zachodzą pomiędzy całą przyrodą a człowiekiem, jednem słowem nie da