Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O ty mój Zbawicielu! — lamentowała kowalowa; dałaś szkaplerz święcony, przedmiot, który się na twojem ciele ogrzał! Przez to jesteś całkiem w jego mocy; już cię ani sam Pan Bóg z tych szponów nie wyrwie, — oczarował cię do szczętu!
— Powiedział, że czary — to miłość; a o innych czarach mówić, jest głupstwem; nie mam w takie bajki wierzyć, — rzekła znów Wikcia.
— Wszak powiedział — miłość; nauczyłabym ja go, co to jest miłość; ale teraz już wszystko daremne; coś ty narobiła; — wszak on — zmora; będzie ci krew z ciała ssał, a gdy ostatnią kroplę wyssie, udławi cię, a dusza twoja nie będzie miała ani po śmierci spokoju. — A mogłaś być tak szczęśliwą!
Wikcia się przelękła słów kumotry, lecz po krótkiem namyśleniu odpowiedziała:
— Wszystko daremne! Pójdę z nim, chociażby do samego piekła; nic nie pomoże; pójdę z nim. — Przykryjcie mnie — zimno mi!
Kumotra przykryła dziewczynę pierzynami, lecz Wikci wciąż było zimno; milczała uporczywie; nie mówiła słowa do nikogo.
Kowalowa była do Wikci szczerze przywiązana. Rozgniewała się wprawdzie bardzo, że strzelcowi szkaplerz dała, lecz w sercu się o dziewczynę smuciła, bo ją uważała za straconą. Z powierzonych tajemnic Wikci nie zdradziła ani słowa.
Od tego dnia leżała Wikcia jak nieżywa. Nie puściła słowa z ust z wyjątkiem niezrozumiałego majaczenia we śnie; nie żądała niczego, na nic nie zważała. Kowalowa nie odstępowała jej ani na chwilę, i natężała całą swą wiedzę i doświadczenie, aby dziewczynę uratować, lecz daremnie.
Rodzice z każdym dniem stawali się smutniejsi, a narzeczony odchodził co dzień z większą żałością. Kowalowa kręciła głową i tak rozumowała:
— To rzecz nie do pojęcia, że żaden z tych środków nie pomaga, za pomocą których już tylu chorych wyleczyłam. Więcej jak pewno — strzelec ją oczarował — w tem sęk!
Takie były myśli kumotry dniem i nocą; a gdy raz późnym wieczorem wyjrzała z okna od ko-