Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ludzie ani nie spostrzegli, jak się Babunia podstarzała i z dnia na dzień nikła; lecz staruszka sama czuła to dobrze. Często mawiała do Adelki — która już była na piękną pannę wyrosła — i pokazywała przytem na starą, pochyłą jabłoń, która co rok bardziej usychała i coraz rzadszą zielenią się okrywała:
— Myśmy sobie równe, pójdziemy też razem spać!
A pewnego roku, gdy wszystkie drzewa w sadzie zazieleniały, stara jabłoń stała smutna — bez liścia. Musieli ję wykopać i spalić.
Tego samego roku Babunia bardzo kaszlała. Nie mogła już dojść do miasta do „bożego kościołeczka“, jak zwykle była mówić. Ręce jej chudły więcej i więcej, głos stawał się słabszym, coraz słabszym.
Pewnego dnia rozesłała Tereska listy na wszystkie strony świata, aby się dzieci zjechały.
Babunia się położyła, nie mogła już utrzymać wrzeciona.
Przyjaciele z leśnicy, z młyna, z gospody i z Zernowca przychodzili się dowiadywać kilka razy na dzień, jak się Babunia miewa — ale staruszce nie było lepiej. Adelka odmawiała z nią pacierze, musiała co rano i wieczór opowiadać, co się działo w sadzie, zagrodzie, z drobiem; musiała rachować, ile dni jeszcze minie, nim pan Beyer przyjedzie, i często powtarzała:
— Może i Janek z nim przybędzie!
Pamięć zaczęła ją opuszczać. Często wołała Baśki zamiast Adelki, a gdy jej Adelka przypomniała, że Baśki w domu nie ma, opamiętywała się staruszka i odzywała się z westchnieniem:
— Tak jest; Baśki nie ma; jest-li szczęśliwa? Już ja jej się nie doczekam!
Ale doczekała się dziewczyny.