Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lokaj Leopold miał widocznie rozkaz, zaprowadzić natychmiast Babunię do księżnej, bo jak tylko staruszka w przedsionku stanęła, otworzył bezwłocznie drzwi do saloniku, w którym księżna bawiła.
Księżna była sama; poprosiła Babunię, aby zajęła miejsce, co też staruszka zwolna i ostrożnie uczyniła.
— Podoba mi się bardzo twoja prostota i otwartość, staruszko, — odezwała się księżna — i mam przekonanie, że mi otwarcie na moje pytania odpowiesz.
— A jakby inaczej być miało, miłościwa pani — rzekła Babunia, która nie mogła sobie zdać sprawy, czegoby księżna od niej dowiedzieć się chciała.
— Powiedziałaś wczoraj, — odezwała się księżna, — gdy tylko księżniczka wróci do swej ojczyzny i zobaczy, czego jej serce pragnie, to i blade jej lica znów się rumieńcem pokryją. Powiedziałaś zaś słowa te z takim naciskiem, że to zwróciło moją uwagę. Proszę więc, powiedz mi, staruszko, czy omyliłam się, czy też na prawdę tak było.
Księżna patrzała bystrem okiem na Babunię; lecz staruszka się nie zmięszała, i po krotkim namyśleniu rzekła:
— Umyślnie powiedziałam, com miała na myśli; padło mi tak na język. Chciałam miłościwej Pani zwrócić uwagę. Bo poniekąd jest dobrze, powiedzieć odpowiednie słowo w odpowiedniem miejscu.
— Czy ci się księżniczka zwierzyła? — badała księżna.
— Boże zachowaj! Miłościnka nie należy do tych, co płaczą na ulicy; ale czego człowiek sam doświadczył, to i u innych zauważy. Domyśliłam się sama, bo nie da się wszystko ukryć, co człowiekiem szarpie.