Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Księżna nie odmówiła.
— Mój Boże, — rzekła Babunia, nawięzując do poprzednich słów, — zawsze jest powód do płaczu; gdzie jest miłość, tam są i łzy. Jeżeli kochający się są szczęśliwi, to im inni ludzie piołunu do szczęścia domieszają.
— Droga księżno! Babunia chce za dwóch kochających się orędować, — odezwała się w tej chwili księżniczka, — racz wysłuchać jej prośby, proszę cię, i dopomóż im, droga księżno.
Księżniczka złożyła ręce i błagającem spojrzeniem spoglądała na księżnę.
— Mów, staruszko, wszak ci już raz powiedziałam, abyś się wprost do mnie zwracała. Życzeniom twoim chętnie zadość uczynię, bo wiem dobrze, żebyś się nie wstawiała za niegodnymi ludźmi, — rzekła księżna, gładząc bujne włosy ulubionej wychowanicy i spoglądając łaskawie na Babunię.
— Nigdy bym się nie odważyła, miłościwa pani, gdybym nie wiedziała, że na to najzupełniej zasługują, — rzekła Babunia i opowiedziała sprawę Krystyny i Mili i objaśniła, jakim sposobem Jakóba do wojska zaciągnięto.
Zamilczała, że pan rządzca ciągle jeszcze Krystynę prześladuje. Nie chciała mu bowiem więcej zaszkodzić, aniżeli było potrzeba.
— To ci sami młodzi ludzie, którzy mieli sprawę z Piccolem?
— Ci sami, miłościwa pani!
— Czy dziewczyna taka ładna, że się wszyscy o nią biją? — zapytała księżna.
— Dziewczyna jak malina, miłościwa pani; na żniwnem poniesie wieniec, to miłościwa pani ją zobaczy. W prawdzie boleść i cierpienia piękności nie dodają, bo gdy miłość dziewczynę trapi, wnet zwiesi głowę, jak zwiędły kwiat. Tak i Krystyna chodzi jak cień; ale jedno słowo ją pokrzepi i oży-