Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi żal chłopca, a nie mniej Krystyny. Dziś rano wstąpiłem do gospody na szklaneczkę, i aż się przeląkłem, tak się dziewczyna zmieniła. A to wszystko ma ten przekl... — tu się leśniczy uderzył ręką w usta, przypominając sobie, że Babunia słucha — na sumieniu!
— Co się stało? — zapytał pan Beyer.
Babunia opowiedziała więc, że i dla czego Milę zabrali do wojska.
— Tak to jest na tym świecie: gdzie się człowiek obróci, wszędzie napotka na strapienie i biedę, pomiędzy wielkimi i małymi, a kto biedy nie ma, ten jej sobie narobi — rzekł pan Beyer.
— Przez nieszczęście i boleści oczyści się człowiek od wszelkich poszlak jak złoto przez ogień. Bez boleści nie ma radości. Gdybym wiedziała jak, pomogłabym chętnie dziewczynie, ale nie wiem sposobu. Tymczasem musi wszystko cierpliwie znosić. Najgorszy będzie dla niej jutrzejszy dzień, bo Mila jutro odjeżdża.
— Już jutro odjeżdża? To się bardzo spieszą; a dokąd go wyślą? — zapytał pan Beyer zdziwiony.
— Do „Królewskiego grodu“!
— W takim razie mamy tę samą drogę, tylko z tą różnicą. że ja pojadę po wodzie, a Mila po ziemi — rzekł pan Beyer.
Chłopcy wbiegli do izby. Jan i Wilemek pokazywali leśniczemu kanię, którą Orlik zastrzelił; Orlik zaś opowiadał ojcu, że był z chłopcami przy tamie i widział „głupią“ Wikcię.
— Żyje jeszcze ta osoba? — dziwił się pan Beyer.
— Ba! Lepiejby jej było w ziemi, aniżeli na ziemi — odpowiedziała Babunia — biedna się już pochyla, — starzeje. Rzadko kiedy już słychać jej śpiew, z wyjątkiem, jasnych, letnich nocy.
— Lecz przy tamie jeszcze wysiaduje i patrzy w wodę; często długo, jeszcze po północy tam siedzi — rzekł leśniczy.
— Wczoraj wieczorem przechodziłem około niej. Łamała pręciki wierzbowe i rzucała w wodę. Była już późna godzina.