Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Baśko, wstawaj! Słońce już wschodzi! — budziła Babunia w wielki czwartek rano wnuczkę, klepiąc dziewczynę z lekka po plecach.
Baśka miała lekki sen, więc zaraz się obudziła, a spostrzegłszy Babunię przy łóżku, przypomniała sobie, że wczoraj wieczorem była prosiła staruszkę, aby ją obudziła na ranne nabożeństwo. Podniosła się więc czemprędzej, ubrała w sukienkę, zarzuciła chustkę i poszła z Babunią do kościoła. Urszulę i Elźbietę także staruszka obudziła.
— Dzieci niech śpią, bo jeszcze tego nie rozumieją, zmówimy za nie „Ojcze nasz“, — rzekła Babunia.
— Jak tylko drzwi u sieni zaskrzypiały, wnet się odezwał drób i cały dobytek, psy wyskoczyły z bud. Babunia psy odpędziła, a do reszty dobytku rzekła:
— Miejcie cierpliwość, aż wrócimy z kościoła.
Baśka umyła sobie, jak Babunia rozkazała, twarz w potoku i potem udały się niewiasty na wgórze, aby tam zmówić dziewięć „Ojcze nasz“ i „Zdrowaś“ i prosić Pana Boga o czystość ciała, jak to było zwyczajem, przez rok następny.
Staruszka uklękła, złożyła wychudłe ręce do rzewnej modlitwy, zwróciła spokojne oczy pełne wiary na wschód, gorejący od rannej zorzy.
Baśka klęczała obok staruszki, świeża, rumiana, jak pączek róży. I ona się chwilę modliła nabożnie, ale potem jej jasne, wesołe oczy zwróciły się na lasy, łąki i góry. Brudne fale rzeki płynęły leniwie w dolinę, unosząc ze sobą kawały lodu i śniegu; w przerwach podgórza bielał jeszcze śnieg, ale tu i tam zieleniła się trawa, kwitły wczesne gęsie kwiatki, drzewa i krzaki puszczały, cała przyroda budziła się radośnie do nowego życia. Czerwone zorze zbladły na firmamencie, na wierzchołkach gór zabłysnęły złote promienie słońca, które się coraz wyżej wzbijało, aż się nareszcie pokazało w całej swej piękności i rozlało światło po całej przestrzeni. Przeciwległe wzgórze było jeszcze w pomroku zatopione; nad tamą opadała mgła niżej, coraz niżej, z ponad której było widać obok piły klęczące dziewczyny pilarza.