Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Chciałby, abym żyła jak ptak, na jadło nic nie daje, chciałby, aby człowiek powietrzem żył, bo sam ma żołądek od książek zasuszony, dziękuję za taką potrawę!
Zuzanna prowadziła gospodarstwo według własnego „widzi mi się“.
Pewnego razu zaprowadziła mnie do jego pokoju. Jak żyję, tyle książek nie widziałam. Były poukładane jak siągi drzewa.
— Widzicie, kobieto! to wszystko mój stary ma w głowie, dziwię się, że od tego rozumu jeszcze nie postradał; ale gdyby mnie nie było, która go jak małego dziecka dopatrzę, Bóg jedyny wie, coby się z nim stało. Muszę mieć rozum na wszystko, bo się na niczem innem nie zna, jak na półkach z książkami, ale świętej cierpliwości z nim potrzeba, lecz przyjdą chwile, kiedy i mnie jej braknie, wtedy odchodzi, jakby go pies ugryzł, ani słówka nie piśnie i zaś człowiek żałuje swej porywczości.
Pomyślcie! W pokoju było kurzu jak na drodze, a pajęczyn jak w starej dzwonnicy, i czy sądzicie, że mi pozwolił przyjść z miotłą?
Ani rusz! Pomyślałam więc: Będę ja cierpliwie czekać na sposobność. Nie chodziło mi przytem tyle o niego, jak o mój honor i dobrą sławę.
Wszak to hańba, gdyby kto przyszedł i widział ten nieład. Prosiłam więc znajomego pana, z którym przestawał, aby go u siebie zatrzymał, a ja się tymczasem wzięłam do roboty, pomyłam i wyczyściłam wszystko, jak na święta!
I cóż powiecie, co to za człowiek: ani nie poznał, żem myła! Dopiero się na trzeci dzień pomiarkował.
— Tak mu się zdawało, jakoby w pokoju było jaśniej, — rzekł nareszcie, — bodajże go, gdyby nie było jaśniej.