Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Babunia zbliżała się wolnym krokiem z dziećmi do „Starego Bielidła“.
Nazajutrz był piękny dzień, niebo było pogodne.
Przed „Starem Bielidłem“ stała karoca, w której się Janek i Wilemek rozsiedli. Chłopcy byli świątecznie ubrani, mieli białe spodnie i czerwone kamizelki, w rękach trzymali wieńce. Pan Proszek chodził około koni, głaskał je po lśniącej sierści, przebierał palcami bujne grzywy i spoglądał okiem znawcy na konie i szory. Chwilami podchodził pod dom, wołając w okno:
— Jeszczeście nie gotowi? Spieszcie się!
— Zaraz, tatuniu, zaraz będziemy, — odzywały się wewnątrz. — Ale to „zaraz“ trwało jeszcze dość długą chwilę, aż nareszcie wyszły z domu dziewczęta z Adelką na czele, pani Proszkowa, Babunia, Elźbieta i Urszula.
— Miejcie na wszystko baczność! Uważajcie na drób! — przykazywała Babunia służącym.
Sułtan chcąc się przychlebic, przytykał nos do wieńców, które Adelka na ręce niosła, lecz dziewczynka podnosiła wieńce do góry, co spostrzegłszy Babunia, ostro psisko łajała:
— Nie widzisz, głupi! że Adelka jest drużką!
— Prawdziwe anioły! — rzekła Elźbieta do Urszuli, — spoglądając na dzieci w karocie.
Pan Proszek usiadł na koźle obok woźnicy Wacława, chwycił za lejce i mlasknął językiem. Konie podniosły dumnie głowy i popędziły jak wiatr. Psy puściły się za powozem, lecz gdy im pan Proszek biczem pogroził, zatrzymały się i mrukliwie spoglądając wrociły do „Starego Bielidła“, a położywszy się w słońcu pod drzwiami, zaczęły głośno chrapać.
W mieście były wszystkie domy gałęziami umajone, ulice wysłane liściem, całe miasto zieleniło się jak las. Na czterech stronach rynku były ustawione cztery ołtarze, jeden piękniejszy od drugiego. Na przeciwko figury św. Jana Nepomucena pod zielonemi lipami ustawiono moździerz, około którego ustawiła się gromada niedorostków.