Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z tego niemało. Tak! o mało byłabym zapomniała powiedzieć miłoścince o Kudrnach. Gdy im Baśka przyniosła wasze pieniądze, aż skakali z radości, a gdy stary Kudrna został przyjęty do służby za stodolnego i w dodatku z podwójną pensyą, o mało rozumu z radości nie stracił. Do smierci nie przestaną się modlić za księżnę i za miłościnkę.
— To tobie mają do zawdzięczenia, staruszko, i twoim dobrym słowom, — odpowiedziała księżniczka.
— Miłościnko! Gdyby moje słowo nie było padło na dobry grunt, nie byłoby weszło ani błogosławieństwa przyniosło, — odpowiedziała Babunia.
Zioła i kwiaty były już uporządkowane, więc Babunia zabierała się z dziećmi do domu.
— Odprowadzę was do rozstajnej drogi, — rzekła księżniczka, — biorąc konia, który się był popasał, za uzdę.
— Macie odwagę chłopcy, to was wsadzę na konia! Każdego na chwilę! — zawołała.
Chłopcy z radości podskoczyli, a w następnem okamgnieniu siedział Janek na koniu.
— To dopiero urwisz! — zawołała Babunia, — widząc Janka na koniu.
Wilemek także udawał odważnego, lecz gdy go księżniczka w siodło wsadziła, zarumienił się aż po uszy i dopiero ducha nabrał, gdy Janek się z niego naśmiewać zaczął.
I małą Adelkę księżniczka wsadziła w siodło i trzymała ją, idąc przy koniu.
Dziewczynka rumieniła się z radości, lecz zuchy chłopcy naśmiewali się z siostrzyczki, wygadując, że taka wielka krzciuk, że siedzi jak małpka, i Bóg wie, jakby jeszcze byli urągali, gdyby ich Babunia nie była skarciła.

Księżniczka dosiadła na rozstajnej drodze konia, spuściła granatową suknię ku ziemi, poprawiła czarnego kapelusza i kłaniając się jeszcze raz trzcinką, zawołała: „Avanti“[1] i popędziła jak strzała aleją do zamku.

  1. Naprzód.