Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ojciec, matka i stara Elźbieta siedzieli przy stole i jedli z jednej misy polewkę, pamiętam jakby to dziś było.
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! — pozdrowiłam.
— Na wieki wieków! — odpowiedzieli wszyscy.
— Prosiłabym was, gospodarzu, o nocleg dla mnie i dla dzieci. Idziemy z daleka, jesteśmy głodni i zmęczeni, — mówiłam, a głos zamierał mi w gardle.
Nie poznali mnie, bo w izbie było już dość ciemno.
— Odłóżcie tłomoczek i usiądźcie, — odezwał się ojciec, odkładając łyżkę.
— Elźbieto! idź i ugotuj jeszcze trochę polewki! — rozkazała matka.
— Tymczasem usiądźcie, matko, — ciągnęła dalej, — ukrójcie chleba i dajcie dzieciom. Potem wam naścielimy na górze.
— A zkądże idziecie? — zapytała.
— Aż ze Ślązka; z Nysy! — odpowiedziałam.
— Tam jest nasza córka! Magdalena! — zawołał ojciec.
— Proszę was, nie słyszeliście o niej? — zapytała matka, przystępując bliżej do mnie. — Nazywa się Magdalena Nowotna, mąż jej służy w wojsku; jest to nasza córka, a już dwa lata temu, nie wiemy, co się z nią dzieje. Trapią mnie ciągle złe sny, onegdaj mi się śniło, że mi wypadł ząb, uczułam silny ból, nie schodzi mi więc dziewczyna z myśli i żyję w ciągłej obawie, czy się Jerzemu co złego nie przytrafiło, gdyż wciąż o bitwach sły-