Strona:PL Němcová Babunia.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Około czerwonych ogni kręciły się i biegały postaci zgoła fantastyczne. Co chwila z pośród tych rozswawolonych gromadek wylatywała wysoko w powietrze płonąca pochodnia, zatrzęsła płomiennym łbem, aż iskry złotym deszczem rozstrzelały się dokoła i spadała na dół przy głośnych okrzykach uciechy. — Patrzcie, patrzcie, jak wysoko wyleciała! — wołała Marynia, wskazując na wzgórze żernowskie. Ale jedna z kobiet złapała ją za rękę i zgięła szybko na dół, napominając zarazem, aby nie wskazywała czarownicy palcem, bo ta może jej w palec puścić zastrzał.
Późno już było, gdy babunia wracała z dziećmi do domu. — Nie słyszysz nic, babuniu? — pytała Basia, zatrzymując babunię śród kwitnącego sadu, w pobliżu domu. — Jakby coś szumiało.
— To nic takiego, tylko wietrzyk igra z liśćmi — odpowiedziała staruszka i dodała: — Ten wietrzyk dobrze robi.
— Dlaczego dobrze robi?
— Bo pochyla ku sobie drzewa. Powiadają, że jak drzewa w kwiecie ściskają się i całują, to będzie bogaty urodzaj.
— O, babuniu, jaka szkoda! Teraz jak tu będą jagody i czereśnie, będziemy musieli siedzieć całemi dniami w szkole — narzekał sobie Janek.
— Inaczej być nie może, mój chłopcze. Nie możesz wiecznie siedzieć w domu i tylko się bawić. Teraz będziecie mieli inne kłopoty, ale także inne uciechy.
— A ja się bardzo cieszę, że będę chodziła do szkoły — mówiła Basia. — Tylko że będzie mi tęskno za tobą, babuniu, bo przez cały dzień nie będę cię widziała.
— I mnie będzie tęskno za wami, moje dzieci, ale cóż my na to poradzimy? Drzewko kwitnie, dziecko rośnie; odkwitnie drzewko, owoce spadną, odrosną dzieci z domu odbiegną. Tak już Bóg chce. Dopóki drzewko jest zdrowe, przynosi pożytek, a jak uschnie, zostaje ścięte i rzucone na ogień; ogieniek Boży przemieni je w popiół, a popiół użyźni ziemię, z której wyrastają nowe drzewka. Także i wasza babunia doprzędzie swoją przędzę i ułożycie ją na wieczny odpoczynek — szeptem dodała staruszka.