Strona:PL Němcová Babunia.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Hm, dopieroż mi to sztuka! — potrząsał chłopiec głową.
— Dla mnie żadna sztuka, ale dla ciebie! — śmiała się Basia, zabierając się jeszcze do zrobienia ubranka do tego kapelusika i laleczki do niego z bzowej duszy.
Ale Janek położył wierzbowy pręt na kolanie i mówił do Adelki:
— Teraz uważaj i słuchaj, jak to się robi! — i zaczynając linić piszczałkę, mówił: — Liń-że mi się, piszczałeczko, grzecznie, liń mi się koniecznie, bo jak nie będziesz słuchała, pójdę na skargę do księcia pana. Książę pan cię zbije, zbije we dwa kije. Już, już, już, wbiję w ciebie nóż! Tnij fujarkę, koziku, żeby było bez krzyku. Stuku-puku, tak, tak, tak, będziesz śpiewać jak ten ptak.
Piszczałka była uliniona, przycięta, i grała aż miło, ale Wiluś twierdził, że ani się umywa, żeby grała tak ładnie, jak fujarka pasterza Wacława. Uprzykrzyło mu się robić fujarki, zrobił z pręcików wózek, zaprzągł się do niego i zaczął latać po łące, a psy za nim.
Basia podawała siostrzyczce zrobioną laleczkę i mówiła: — Masz, ale sama się naucz robić laleczki! Kto się tu z tobą będzie bawił, jak my zaczniemy chodzić do szkoły? Będziesz sama.
— Babunia zostanie ze mną — odpowiedziała Adelka, a było po niej widać, że jej się to wcale nie podoba, iż wszyscy będą chodzili do szkoły; ostatecznie jednak, jeśli babunia z nią zostanie, to wszystko inne można będzie wytrzymać.
Wtem przechodził pan młynarz; podszedł do Basi i podając jej list, mówił: — Leć z nim do mamusi i powiedz, że terminator był w mieście i że mu ten list dali na poczcie.
— To od tatusia! — uradowały się dzieci, biegnąc ku domowi. Pani Proszkowa czytała list z radością w oczach, a przeczytawszy go, rzekła, że tatuś przyjedzie w połowie maja i pani księżna także.
— A wiele razy trzeba będzie jeszcze iść spać? — pytała Adelka.
— Pewno ze czterdzieści razy — odpowiedziała jej Basia.
— O jej, to jeszcze bardzo długo — zżymała się dziewczynka.
— Wiesz co? — wyrwał się Wiluś — ja sobie wypiszę czterdzieści kresek na drzwiach i zawsze rano, jak wstanę, to jednę zmażę.
— Zrób tak, prędzej ci zleci czas — śmiała się matka.