Strona:PL Němcová Babunia.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XIII.

Wiosenne dni biegły jeden za drugim jak na wyścigi. Ludzie już pracowali na polach, na wzgórzu śród kamieni wygrzewały się jaszczurki i węże, a było ich tyle, że dzieci, chodząc na podzamkowe wzgórze zbierać fijołki i konwalje, za każdym razem się wystraszyły. Ale babunia powiedziała im, że nie mają się czego bać, bo do świętego Jerzego żadne zwierzę nie jest jadowite i można je śmiało brać do ręki. Ale potem, gdy słońce już jest wysoko, powstaje w nich jad. Tak mawiała babunia. Na łące za upustem zakwitał kaczeniec i aż złociło się tam od jaskrów, zaś na zboczu niebieściły się podlaszczki i złociście polśniewały prymule. Dzieci zbierały młode płatki tych kwiatków na przyprawę do zupy, a pokrzywy przynosiły gąsiętom, gdy zaś babunia wchodziła do obory, to zawsze obiecywała Srokatej, że rychło patrzeć pójdzie sobie na pastwisko. Na drzewach było coraz więcej liści, komary wesoło w powietrzu pobrzękiwały, skowronek wznosił się wysoko i dzieci go słyszały, ale rzadko kiedy widziały tego małego śpiewaka. Często-gęsto słyszały też kukułkę i wołały w las: — Powiedz nam, zazulo, powiedz nam w tej chwili, jak długo będziemy żyli? — Czasem kukułka zakukała, ale nieraz Adelka gniewała się na nią, że jakby na złość zakukać nie chciała. Chłopcy uczyli Adelkę, jak się z wierzbiny lini piszczałki, a gdy piszczałka nie chciała grać, mówili, że przy linieniu niedobrze powtarzała zamawianie. — Wy, dziewczęta, nie umiecie nawet piszczałki porządnie ulinić — śmiał się z niej Janek.
— Bo my nie jesteśmy od linienia piszczałek — odcinała się Basia, — a ty znowu nie zrobisz takiego kapelusika — i pokazywała im kapelusik z olszowych liści, pospinanych igliwiem i ozdobiony stokrotkami.