Strona:PL Němcová Babunia.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— No, jakże tam, babuniu, możebyśmy sobie troszeczkę fałdy przewietrzyli? — uśmiechał się pan młynarz, przechodząc z izby, w której siedzieli starsi, między tańczącą młodzież w kuchni, gdzie i babunia siedziała. Musiała przecie pilnować dziatwę, która kręciła się dokoła stołu razem z Sułtanem i Tyrlem.
— Bywało, bywało, panie ojcze, że przepadałam za tańcem, choć nogi mocno były nieraz zmęczone i obolałe. Lubiłam sobie potańcować! Jak tylko pokazałam się zimą w karczmie albo latem na boisku, zaraz chłopcy wołali: Magdzia przyszła! Dalej, grajcie kołomyjkę, kręcidło! I w tan! Magdzie leciała w kółko, jak na skrzydłach! Ale teraz, miły Boże, jestem przecie jak ta para nad garnkiem.
— Takie tam gadanie! Jesteś, babuniu, jak przepióreczka, moglibyśmy spróbować razem z jeden taneczek — nastawał pan ojciec kręcąc tabakierką między palcami.
— Tu jest tancerka dla was, panie ojcze, ta się umie kręcić, jak wrzeciono — śmiała się babunia, ujmując za rękę młodą Tomszową, która właśnie stała tuż za panem ojcem i przysłuchiwała się rozmowie.
Młoda niewiasta z wesołym uśmiechem ujęła za rękę pana ojca, kataryniarzowi rzekła, żeby zagrał wolnego i puściła się z młynarzem w tan. Kataryniarz, trzymając w jednym ręku jaglańca, którym dla rozmaitości krzepił swoje siły, zagrał sąsiedzkiego, i pan ojciec chcąc-niechcąc musiał tańczyć, a młodzież tak hucznie mu klaskała, aż panie matki z sąsiedniej izby przyszły popatrzeć, co też się przygodziło. Pan Tomesz zaraz z tego skorzystał i poprosił panią młynarkę do tańca, a pan ojciec taki był roztańczony, że zatańczył i z panią gospodynią; tak więc starsi państwo przez chwilę sobie: tańczyli, a babunia się z pana ojca śmiała.
Ledwo że minęła „długa noc”, w młynie była gościna i uciecha. Zabili tam wieprza, smarzyli wątrobiane szyszki, a przy takich okazjach nie mogło braknąć sąsiadów ze Starego Bielnika i rodziny pana strzelca; pan ojciec posyłał po nich sanie. Później powtarzało się to samo w leśniczówce, a na ostatku u Proszków. A tu raptem