Strona:PL Němcová Babunia.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kuba coś zapomniał i puka do okienka. Bo on zawsze coś zapomina, a ja mu mówię, że jeszcze u nas kiedy głowę zgubi.
— Już się to stało — kiwnęła babunia głową na potwierdzenie.
— Rzuciłam na siebie chustkę — mówiła Krysia dalej z uśmiechem, — i idę żeby okno otworzyć, a tu — zgadnij, babuniu, kto? Juścić Włoch! Zatrzasnęłam okno a ze strachu aż splunęłam. A on jak nie zacznie molestować i gadać, choć dobrze wie, że nic nie rozumiem, nawet złote pierścienie zdejmował z palców i podawał mi. Rozgniewało mnie to na dobre. Chwyciłam za dzban z wodą, podchodzę do okna i mówię: „Idź sobie szukać frajli śród swoich, a nie tutaj, bo jak nie pójdziesz dobrowolnie, to cię tą wodą obleję.“
Trochę cofnął się od okna, ale w tej chwili z zarośli wyskoczyli chłopcy, złapali go, zatkali mu usta, żeby nie mógł krzyczeć, i do niego! „Czekaj, Włochu włochaty, dostaniesz teraz, co ci się należy!“ powiada Kuba. Ale ja go prosiłam, żeby Włocha nie bili i zamknęłam okno, właściwie tylko przymknęłam, bo nie mogłam wytrzymać, żeby się nie przyglądać, co z nim będą robili. „No, Kuba, co z tym fantem zrobimy?“ pytają koledzy, a Włoch się ze strachu trzęsie, jakby go febra tłukła. Serce w nim było zajęcze. „A możeby go wychłostać pokrzywami?“ powiada jeden. „Wysmarujmy go dziegciem!“ doradza drugi. „Nic z tego“, zawyrokował Kuba. „Trzymaj go, Tomesz, a wy, chłopcy, chodźcie ze mną.“ Odeszli.
Po chwili wracają i przynieśli tykę i maźnicę z dziegciem. „Zdejmcie mu chłopcy buciki i odwińcie mu nogawice!“ nakazał Kuba, a chłopcy zaraz to zrobili. Gdy zaczął ich kopać, łagodzili go jak młodego konika: „Cieś-cieś, cieśka, cieś-cieś! Nie dostaniesz podkówek, nie bój się!“ powiada Kuba, „tylko ci nóżki nasmarujemy, żeby ci się lepiej do domu leciało.“ „Przynajmniej przejdziesz zdrowym zapachem,“ śmiał się Tomesz, „bo czuć od ciebie pachnidłami, aż człeka mdli.“ Jak mu nasmarowali nogi, to wyglądał tak, jakby miał jakieś śmieszne buciki, potem położyli mu grubą tykę na plecach, ręce rozciągnęli w obie strony i przywiązali do tej tyki jak na krzyżu. Włoch chciał krzyczeć, ale Tomesz po-