Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wzniesienia na końcu polany leśnej po swej prawej ręce spostrzegłem wspaniałą budowlę, której zarysy nie były mi obce i zawołałem:
— Opactwo Westminster!
— Tak — rzekł Dick. — Opactwo Westminster — a raczej tyle, ile z niego pozostało.
— Jakto, cóżeście z niem zrobili? — spytałem z przerażeniem.
— Co myśmy z tem uczynili? — spytał; — nic nad oczyszczenie. Tylko, uważa pan, całość została z zewnątrz zniszczona przed wiekami; co się zaś tycze wnętrza, to pozostało ono w całej swej piękności po usunięciu przeszło sto lat temu wstrętnych pomników, wystawionych głupcom i rzezimieszkom, które, jak mój dziadek powiada, zupełnie je kiedyś wypełniały.
Zbliżyliśmy się nieco bardziej, poczem znowu rzuciłem wzrokiem na prawo i odezwałem się z pewnem powątpiewaniem w głosie:
— Wszakże tam wznosi się parlament! Czy go jeszcze używacie?
Wybuchnął głośnym śmiechem i nie prędko mógł się uspokoić; potem poklepał mnie po plecach i rzekł:
— Rozumiem sąsiedzie, że się dziwisz, iż nie zburzyliśmy go jeszcze; wiem ja coś o tem wszystkiem, a mój krewny dał mi do czytania książki o dziwnych komedyach, które się w nim rozgrywały. Czy go używamy? Oczywiście używamy go