Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

byłoby sensu krępować ich; zresztą częstokroć nie trwa to w nich bardzo długo, tak, że przed dwudziestym rokiem dochodzą do równowagi. Dzieci, uważa pan, naśladują przeważnie starszych, a skoro widzą wokoło siebie ludzi oddanych głównie takiej pracy, jak budowaniu domów, brukowaniu ulic, ogrodnictwu i t. d., to wtedy i one pragną czynić to samo; tak więc niema obawy, abyśmy mieli za dużo uczonych ludzi.
Cóż miałem na to powiedzieć? Siedziałem w milczeniu, z obawy nowego zamieszania. Zresztą ze wszech sił używałem swych oczu, myśląc o tem w miarę, jak się koń posuwał, kiedy nareszcie dotrzemy do właściwego Londynu, i jak on będzie teraz wyglądał.
Ale towarzysz mój nie mógł jeszcze rozstać się z poruszonym tematem, to też ciągnął dalej.
— Nie zdaje mi się, żeby to przynosiło dzieciom wiele szkody, jeżeli wyrosną na pilnych czytelników książek. Wielka to przyjemność widzieć ludzi szczęśliwymi przy pracy na ogół nie zbyt poszukiwanej. Zresztą uczeni ci są bardzo miłymi ludźmi; są oni tak uprzejmi, tak słodkiego usposobienia, tak pokorni, a równocześnie tak chciwi nauczenia każdego tego co sami umieją. Istotnie, lubię ogromnie tych, których znam.
Słowa te wydawały mi się tak niesłychanie dziwacznemi, że już miałem mu zadać inne pytanie, gdy nagle wydostawszy się na wierzch małego