Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Oczy jego iskrzyły się jak rozżarzone węgle i lekkie warczenie dało się słyszeć. Na chwilę pies się uspokoił, lecz rychło zerwał się, poskoczył ku drzwiom i tak głośno począł warczeć, że pan jego obudził się i usiadł na łożu. Obudzony zapytał cicho:
— Co tam jest, Tristan, co jest?
Tristan nie przestawał warczeć i dawać oznaki wielkiego niepokoju.

XVII.

Gospoda znajdowała się w pobliżu kościoła, którego zegar teraz północ ogłosił, a dźwięk metalu zwolna zaumierał w powietrzu; pies jednak nie opuścił ani na chwilę swej groźnej pozycyi, a podróżny usłyszał teraz, jak klucz który zostawił na stronie od kurytarza zwolna począł się w zamku obracać.
— Co to może być? — zapytał siebie. I jak gdyby oczekiwał odemknięcia drzwi, chwycił za mocny kij, który tuż przy łóżku stał i był już gotów skoczyć i uderzyć, ale niestety, nikt się nie pojawił i ani szmeru nie było. Poruszony tem niewytłumaczonem zdarzeniem, zerwał się podróżny z łóżka i chciał drzwi otworzyć; klamka poruszała się lekko, ale drzwi nie można było otworzyć, i spostrzegł, że go jakaś obca ręka zamknęła. Strach przejął go na wskroś.
— Podejrzywają mnie — szepnął do siebie — i ktoś mnie tu zamyka jakby w więzieniu. Ale kto to uczynił i na co? kto mi ma wzbraniać wyjścia z pokoju. Chcę wiedzieć, będę pukać i wołać; muszę się o tem dowiedzieć. — Już podniósł kij, aby