Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pawłowi, który nawet nie miał zamiaru prosić o zadatek.
— Sprawa nasza już ukończona — mówił dalej Rodille; — ale mamy jeszcze inną do załatwienia a ta jest niemniej ważną i zajmującą od tamtej; — podczas gdy Paweł uważnie się przysłuchiwał, mówił on dalej: — Szczęście, które pana spotkało i które pan tak świetnem nazywasz, zechce pana rozłączyć ze mną, i pojmuję, że pan tak niskie stanowisko nie zechesz zajmować; lecz życzyłbym sobie, abyś mi pan ofiarował jeszcze na parę tygodni swoje zdolności, swoją gorliwość i milczenie.
Paweł zaraz sobie pomyślał, że rozłączony z Rodillem już więcej nie będzie miał sposobności zbliżyć się do Blanki i natychmiast odpowiedział:
— Pozostanę tak długo, póki panu pomocnym być mogę.
— Dziękuję ci mój kochany przyjacielu, dziękuję: podziwiam pana, a pańskiem szczęściem tak jestem zachwycony, jak gdybym go sam doznał; ale proszę pana ani, słowa nie wspominać o tem swoim towarzyszom, nie prawdaż?
— Bądź pan spokojnym, zamilczę o tem!
Paweł opuścił gabinet z rozpromienioną twarzą. Po raz pierwszy w swojem życiu miał złoto w kieszeni i po raz pierwszy zaświecił mu jasny promyk nadziei szczęśliwej przyszłości. Wśród chaosu myśli i uczuć wzbudziła się w nim jeszcze gorętsza miłość wobec córki Vaubarona, a w miejsce zazwyczaj wielkiej nieśmiałości uzbroił się w nadzwyczajną odwagę, zresztą był w tem mniemaniu: