Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dam panu ósmą część.
Rodille słysząc to, żegnał się i szedł ku drzwiom.
— Wie pan co? Dam panu czwartą cześć.
— Ani ósmą, ani czwartą mój panie, lecz muszę dostać połowę. Może pan teraz czynić, co się panu podoba.
— Ależ pan mnie zarzynasz!
— Powinienbyś pan inaczej powiedzieć, że przyszedłem, aby ci kieszenie pieniądzmi napełnić.
— Ależ tych pieniędzy jeszcze nie ma.
— I nie będzie ich nigdy, jeźli się pan nie zgodzisz.
— Połowa, to za wiele.
Potem Rodille znowu się zabierał do odejścia, lecz spadkobierca wstrzymywał go i usiłował wszelkim możliwym sposobem zawrzeć korzystniejszą dla się umowę. Rodille przecież był niewzruszony i kończył rozprawę temi słowy:
— Niech się pan namyśli, niech się pan przekona, ażali bezemnie możesz co wskórać. Zresztą oto jest mój adres. Jeźli pan będziesz miał ochotę mnie odwidzieć , to mnie to bardzo ucieszy. Jestem zawsze w domu od godziny dziesiątej do dwunastej w południe.
Spadkobierca poruszał po oddaleniu się Rodillego wszystkie sprężyny, aby się dowiedzieć, zkąd spadek otrzymać może, lecz zbywało mu na wszelkich wskazówkach. To też za dni parę po daremnych usiłowaniach zdążał już na ulicę muzealną. Rodille nie tryumfował, lecz przyjmywał gościa jak najgrzeczniej. Bez dalszych korowodów sporządzono