Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cię stracone! Czegóż się mogę po przyszłości spodziewać? Nie, nie! O wiele lepiej będzie, gdy umrę! Pan Bóg nie zezwala na samobójstwo, więc jeśli moi sędziowie poszlą mnie na rusztowanie, to oszczędzą mi zbrodni.
— Panie Vaubaron — przemówił prawnik silnym głosem — to co pan mówisz, to nie są słowa poczciwego człowieka i dobrego ojca.
— Tak pan mówi — odpowiedział mechanik spuściwszy w dół oczy — lecz ja byłem uczciwym człowiekiem i dobrym ojcem. Dla mego dziecka dla mojej ukochanej Blanki bez wahania byłem zawsze gotów, choćby nawet własnej krwi utoczyć.
— A zatem, pańskie dziecię jest wprawdzie stracone, lecz żyje, i jest pańskim obowiązkiem Blankę odszukać i odszukaną strzedz jako ojciec.
Vaubaron ryknął a paznogcie skrzywionych palców wpiły się w pierś jego.
— Wiem to wszystko — krzyczał z goryczą — wiem bardzo dobrze, ależ mój Boże, pan nie pojmuje, że właśnie ta myśl okropnie mnie dręczy i serce rozdziera. Ach, moje biedne dziecię, moja kochana Blanka, na pastwę losu rzucona tuła się po Paryżu! Moje dziecię, z tak anielskiem sercem może się stanie wyrzutkiem, złodziejką lub nierządnicą. To mi rozum odbiera, mój panie, dla tego moja rozpacz i dlatego pan mnie masz za głupca.
W czasie tej mowy nieszczęsny przeistoczył się zupełnie. Z początku mówił przytłumionym głosem i bez najmniejszego wyrazu w głosie, lecz im się dalej wynurzał, tem bardziej głos jego stawał