Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 2.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miasto opuścić mogli. Wielu popadało w ręce chciwych cyganów w chwili, gdy się już mieli za ocalonych. Inni znowu topili się w porcie, chcąc go przepłynąć albo też stawali się ofiarą chytrości i podstępu administracyi, który to podstęp na tem polegał, że zaraz po zniknięciu więźnia usuwano cały oddział, do którego zbieg należał, z miejsca, gdzie wykonywał roboty. Wymaga to krótkiego wyjaśnienia.
Największa część zbiegów szukała tymczasowego schronienia w naprzód przygotowanej kryjówce t. j. zwykle w jaskini, którą współwinni sami przedtem wykopali byli. Ci sami ludzie zaopatrywali później ukrytego towarzysza w żywność i wodę tak długo, dopóki dalsza ucieczka nie była możliwa. Gdy usunięto oddział, który na tem miejscu pracował i zastąpiono innymi ludźmi, którzy o tajemnicy wcale nic nie wiedzieli, więc było rzeczą naturalną, że zbieg musiał koniecznie albo śmiercią głodową umrzeć, albo prosić o łaskę, jeźli z ukrycia bez pomocy sam się nie mógł wydobyć. Zdarzało się, że zwiedzający te miejsca, a także majtkowie, słyszeli tuż pod nogami w głębi ziemi odzywające się jęki konającego i przywoływali ludzi celem ratowania żywcem pogrzebanego.
Przygotowanie dla zbiegów podobnych kryjówek było w Bagno przedmiotem osobnego przemysłu, co zarząd więzienny daremnie uchylić usiłował.
Znaczna liczba skazańców, którzy odzyskania wolności wcale sobie nie życzyli, albo tacy, którzy byli nadto trzeźwo myślący, niż aby w