Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie potrzebujący, był spragniony wielkiego majątku dla żony i dla swojej córeczki. Otóż, pełen wiary w swoje pomysły gienjalne, miał to niezachwiane niczem przekonanie, iż prędzej, czy później, zdobędzie ów majątek, przez jakiś wynalazek uderzający, przez wynalazek wielki i pożyteczny, stanowiący przewrót niemal w epoce, w której się pojawia. Szukał więc i badał bez wytchnienia. Nie dawał się zbić z tropu niepowodzeniom. Co nocy, trawił kilka godzin na rozmaitych poszukiwaniach. Okazywał zdolność i talenta niepospolite w tym kierunku, nie dochodził jednak do rezultatów praktycznych i przynośnych; to też, powtarzamy, niedostatek przybierał z dniem każdym większe rozmiary, położenie stawało się niemal rozpaczliwem.
W trzecim roku pożycia małżeńskiego naszej młodej pary, promyk jaśniejszy rozproszył na chwilę czarne i ciężkie chmury, gromadzące się na widnokręgu biednego Vaubaron’a. Mógł sądzić, iż wreszcie zabłysła mu gwiazda szczęśliwsza, którą tak długo chmury przeciwności i niepowodzeń skrywały całkowicie.
Model młócarni, wysłany przez niego na prowincye, na jakąś wystawę rolniczo-przemysłową w jednem z miast departamentalnych, dostał medal złoty pierwszej klasy i otrzymał przywilej wyłączny na lat pięćdziesiąt. Ten model nabył od niego pewien industryel za cztery tysiące franków, a zarobił na nim ze sto tysięcy!
Zaledwie dostał do rąk te pieniądze, (pierwszą sumę znaczniejszą w swojem życiu) Jan uczuł się