Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wziął zamiar heroiczny, ale mniej szalony.
Jedynem tego buntu następstwem: następstwem łatwem do przewidzenia, było ściągnienie na zamek zbuntowany kary najsurowszej. Zastępy królewskie obiegły go, i miały z góry nakazane, z okrucieństwem wyrafinowanem, żeby nikomu z buntowników nie udzielać pardonu, wszystko niszczyć ogniem i mieczem! Ciężka artylerya zmiażdżyła bramy z brusów dębowych, kute żelazem, i porobiła wyłomy dostateczne w murze z bloków granitowych zamek otaczający. Pożar podminował wieże zamkowe, krew lala się potokami, tylko liczba bardzo ograniczona oblężonych, potrafiła ratować się ucieczką z tych zgliszczy, dymiących krwią i pożogą.
I margrabia Gontran de Vaubaron był między nimi.
Nie oskarżajmy go jednak o podłe tchórzostwo.
Starzec należał do owych rycerzy „Bez bojaźni i bez zarzutu,“ którzy nie podają nigdy pleców nieprzyjacielowi, i padają twarzą na przód. Chciał on walczyć do ostatniej chwili, zginąć wraz ze swemi towarzyszami, połączyć swoje zwłoki ze stosem ciał zabitych na gruzach zamku jego praojców...
Powiedział jednak sobie, że nie ma prawa skazywać na tę śmierć straszną syna jedynego, liczącego zaledwie lat dziesięć, i skazać na zupełne wygaśnięcie, na zagładę, nazwiska tak starożytnego, rodu znanego na kartach najchwalebniejszych dziejów francuzkich.
Połączył się zatem z uciekającymi, płacząc z