Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mogło?... Przypomniałem sobie, że w ten sposób postępuje się tylko z chorymi nieuleczalnymi i struchlałem. Powiedz że mi pan, a prędko, na miły Bóg! że moje tłumaczenie słów pańskich, było mylne, i że powinien byłem, wziąć je po prostu w tym sensie, jak były powiedziane!
Lekarz zawahał się z odpowiedzią.
Twarz Jana zbladła jeszcze bardziej, i wlepił w lekarza wzrok błagalny.
— Dla czego pan milczysz? — jęknął.
— Słuchaj pan! — odezwał się lekarz nagle. — Jesteś mężczyzną, powinieneś zatem być odważny. Zresztą prędzej, czy później, musisz się pan prawdy dowiedzieć...
Vaubaron drgnął jak skazany na śmierć, gdy mu błyśnie nad głową topór kata. Usta mu się poruszyły machinalnie, ale nie był w stanie słowa przemówić; oczy zdawały się na wierzch wyskakiwać z powiek niesłychanie rozszerzonych, potrząsł głową, czy przecząc? czy potwierdzając? i zapadł w bezwładność niemą, niby posag boleści uosobistnionej.
Lekarz westchnął ze współczuciem... Na cóż zda się jednak kłamać, w obec nieubłaganej rzeczywistości?... mówił więc dalej:
— Pańska żona cierpi na piersi... Sam wiesz o tem oddawna... Oddawna również, mogłeś się przygotować na cios, który w ciebie niebawem uderzy...
— Wie się... a przecież... do chwili ostatniej nie traci się nadziei — szepnął Jan głucho, jakby głos jego z pod ziemi wychodził.
— A więc... nie trzeba się dłużej łudzić nadzieją...