Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

którą oświecało tylko jedno małe, dobrze okratowane okienko, dość wysoko umieszczone.
Słabe oświetlenie zaledwie dało rozpoznać rzeczy w kaźni umieszczone, a mianowicie łoże z grubych kloców złożone, drewniany stołek, dzbanek i jakieś większe drewniane naczynie, krążkiem nakryte, do cebrzyka podobne.
Vaubaron przypatrywał się na razie tym przedmiotom i nie pojmował niczego.
— Gdzież to się znajduję? zapytał siebie samego — co to za osobliwsze rzeczy i kto mnie tu przyprowadził?
Aby rozpędzić mgły, które umysł jego zaciemniały, chciał doprowadzić ręce do czoła, lecz poczuł przeszkodę, ból w zgięciach ręki i posłyszał chrzęst żelaza. Popatrzał na ręce i przeraził się.
Na rękach miał założone kajdany.
— Ach, jak ja jestem nieszczęśliwy — zawołał oprzytomniawszy już zupełnie — uwięziono mnie, oskarżono o straszną zbrodnię, okuty siedzę teraz w ciemnem więzieniu a Marta umiera i woła mnie w straszliwej trwodze. Bóg mnie opuścił i jestem zgubiony!
Vaubaron upadł na duchu bo nie widział żadnego promyka nadziei i powtarzał ciągle:
— Tak, tak, jestem zgubiony!
Głowa jego pochyliła się ku piersiom, począł łkać i gorące łzy potoczyły się z oczu na ziemie.
Łzy sprawiły mu niejaką ulgę i uśmierzyły straszne cierpienia, w skutek których włosy jego w jednej godzinie posiwiały. Uspokoił się nieco.