Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bogu, że sama spać możesz, lecz mnie to szczęście tej nocy nie dostanie się w udziale.
— Niechże i tak będzie, lecz pozwól mi pan przynajmniej poprawić poduszki, tak to wszystko leży bez porządku i przywala pana. Mógłbyś się pan w tem udusić.
Nie czekając dłużej odpowiedzi, postawiła Urszula światło na, stole i poczęła na pozór z jak największą troskliwością usuwać nieporządek, który właściwie dopiero sama narobiła.
Poprawiając poduszki pod głową starca, wsunęła ostrożnie rękę pod nie i pochwyciła za klucz od wspomnianej, starannie zamkniętej skrzyni.
— No — rzekła potem — jakże teraz panu?
— O wiele lepiej, czuje się teraz wygodniej.
— To dobrze, lecz pójdę teraz i przygotuję panu filiżankę odwaru z makówek.
— Wiesz pani przecież, że przed dwoma godzinami wypiłem już jedne.
— Tak, lecz nie sprawiło pożądanego skutku jak pan widzisz, a zatem druga będzie koniecznie potrzebna.
— Ależ napój już jest całkiem zimny.
— W trzech sekundach przygrzeję. W salonie mam lampę spirytusową.
Urszula wzięła świecę, postawiła srebrną filiżankę na nocnym stoliku, a zasunąwszy potem kotary nad łóżkiem barona, wyszła z gabinetu.
Baron westchnął, bo znał Urszulę Renaud i wiedział dobrze, że wszelkie jego przedstawienia byłyby daremnemi, gdyż Urszula nie ustępowała ni-