Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 1.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wość o niego i procenta od mojego skromnego kapitaliku, wystarczają na moje małe potrzeby...
— Wiem o tem! wiem doskonałe!... Wszyscy uwielbiają poświęcenie paniusi!... Ale przecież baron z sobą do grobu majątku nie zabiorze... Komuż go da, jak nie swojej drogiej pani Urszulce?... Tak przynajmniej wieść ogólna niesie...
— Proszęż pana... jakże by to się stać mogło?...
— Mój Boże! najprościej w świecie... Gdzieś tam istnieje, przysiągł bym!... testamencik zapisujący wszystko ślicznej paniusi!...
Urszula stanęła cała w ponsach z dumy i najwyższego zadowolenia!
— Być by to mogło — bąknęła wymijająco — baron nie ma żadnych spadkobierców, a do mnie jest niesłychanie przywiązany... nie wiem jednak, czy w ogóle pomyślał o jakim testamencie... Jestem tak czułą z natury... tak bezinteresowną...
— Oh! z paniusi anioł, czysty anioł!... To głos powszechny na całem naszem przedmieściu!... Jeden przez drugiego śpiewa pani pochwały!... Czy mam zawinąć te koroneczki?
— Ha, cóż z panem począć!... wezmę je zresztą...
— Może pani jeszcze co rozkaże?
— Na dziś i tak dość się zrujnowałam... Kiedyś... wkrótce... znowu do pana zaglądnę... Oto cztery luidory panie Laridon!...
— Dzięki stokrotne!...
— Ale, ale!... — Urszula głos zniżyła, spoglądając z pod oka na Jana, któremu się ani śniło podsłuchiwać. — Mam pana prosić o małą przysługę...