Strona:PL Molier - Pocieszne wykwintnisie.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

początek owej rozmowy, która miała wypełnić dwa wieki życia Europy. Gośćmi byli wielcy panowie — w ich liczbie sam Richelieu, wielki Kondeusz, La Rochefoucauld — których talenty i upodobania czyniły sposobnymi do tej zabawy, oraz wielu najznamienitszych pisarzy: Malherbe, Corneille, Menage, Racan, Chapelain, Vaugelas, Voiture, Balzac — wszystko co Francja miała najświetniejszego. Gdy wszelkie ówczesne zebrania gniotła swem brzemieniem hierarchja, tu między gośćmi panowała swoboda, zrównanie stanów w obliczu dowcipu i inteligencji. Kwitła tam miłość, była nawet powinnością, ale miłość platoniczna: obowiązkiem kobiety było być „okrutną“, a mężczyzny — cierpieć i znajdować dla swego cierpienia najwyszukańszy wyraz. Dowcip wolny był od pedanterji, ale miarkowany dwornością i dobrym smakiem; język, który powszechnie trącił wówczas rubasznością, dążył do czystości i poloru. Słowa pospolite lub bodaj zdala podejrzane o sprośność były wygnane. Pod wodzą słynnego prawodawcy języka Vaugelasa ujmowano płynny jeszcze język francuski w niezłomne kanony.
Margrabina miała córkę, Julję d’Angennes. Julja wychowała się w salonie matki. Od dziecka była przedmiotem uwielbień i pochlebstw; z czasem stała się osią towarzystwa i zaczęła mu nadawać ton. Za jej panowania „błękitny pokój“, sanktuarjum pałacu Rambouillet, przeobraził się nieco, ale nie na korzyść. Szlachetność uczuć zmieniła się w afektację. Zarysowuje się typ kobiety-literatki, czego margrabina de Rambouillet wystrzegała się starannie. Platonizm wyradza się w jałową kazuistykę miłosną. Sama Julja kazała panu de Montausier trzynaście lat wzdychać do siebie, nim uwieńczyła jego starania, a panieństwo to