Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Urządzane w szkole rekolekcje przed kontrolowaną w sposób policyjny spowiedzią wielkanocną nie wzbudzały w nas wcale nastroju religijnego, ale przeciwnie były traktowane lekceważąco i humorystycznie, jako „kinderbale duchowne” (przeróbka używanego przez naszych katechetów wyrażenia „zabawa duchowna”).” („Różnoraka psychologja modlitwy”. „M. W.” 1923. № 11, str. 13).
O ile sobie przypominam, byliśmy wówczas, przed laty 70-tu, zmuszani do spowiadania się tylko raz na rok, koło Wielkanocy, nie tak jak dziś, w dobie ostentacyjnie głoszonej „sanacji moralnej” i uczciwości, kiedy to okólnik ministerjalny nakazuje uczniom szkół średnich spowiadać się trzy razy do roku. Oczywisty postęp jako skutek Konkordatu!
W klasie 5-ej bierzmowałem się, również u panien Wizytek, korzystając z przyjazdu jakiegoś biskupa. Chciałem uczestniczyć w jednym z sakramentów wprawdzie nie obowiązkowych, ale zalecanych.
„Ostatni raz spowiadałem się w klasie szóstej na wiosnę r. 1861 u znanego filozofa polskiego, księdza pijara Franciszka Krupińskiego. Zachowywał się on całkiem poprawnie, wysłuchał moich zwierzeń uważnie, a na pewne dolegliwości „grzechowe” dawał mi bardzo trafne rady hygjeniczne z zakresu hydroterapji. Oczywiście, jako zawodowiec, zalecił mi także odmawianie „ojczenaszów” i „zdrowasiek”, boć przecie było to koniecznem przypieczętowaniem spowiedzi wyznaniowej.
„Była to moja ostatnia spowiedź, której musiałem się poddać obowiązkowo jako uczeń gimnazjum. Przeszedłszy z szóstej klasy gimnazjum realnego do Szkoły przygotowawczej do Szkoły Głównej, nie podlegałem już kontroli szkolnej, a moja ówczesna religijność wykluczała potrzebę spowiedzi dobrowolnej. Obłudnikiem zaś nigdy nie byłem i być nie mogłem.
„Wiem o tem, że wielu ludzi, i to nawet pierwszorzędnych myślicieli, których światopogląd kłóci się zasadniczo z nauką Kościoła urzędowego, uważa za konieczne, dla niewywoływania zgorszenia, brać udział w nabożeństwach i udawać pobożnych. Podobno Karol Darwin, wzorem innych uczonych angielskich, chadzał w święta do kościoła z książką do nabożeństwa pod pachą; bo inaczej byłoby to shocking (raziłoby publiczność). Mnie jednak nie stać na takie uda-