Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 02.pdf/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nowego życia. Nic mnie już gorszego nie czeka. Tylko dziś, dziś W wilję ślubu, gdy zamykam na zawsze ten nieszczęsny pamiętnik, dziś przeklinam minione szczęście! Nie zaznam go już więcej. A on, jeśli zapomniał i jest szczęśliwy — niech nim pozostanie. Ja go nie przeklinam, ale to się mści, to się zemścić musi!”
Koniec.
Stefcia zamknęła gwałtownie książkę. Przerażenie, ból niezmierny, żal i ostatnie słowa pamiętnika: „To się mści, to się zemścić musi!“ porwały ją z miejsca.
— Straszne! Straszne!
Dziewczyna, rozdrażniona wrażeniami i długiem czuwaniem, nie panowała już nad nerwami. Stanęła przed nią wizja bladej mary, mścicielki, rodowej, Nemezys i wyciągała do struchlałej ramiona.
Stefcia krzyknęła głośno.
Drzwi się otworzyły, weszła jej matka.
Stefcia przypadła do niej z okrzykiem trwogi, kolana się pod nią gięły, uklękła.
— Mamo! mamo! wiem wszystko, czytałam... Straszne! To się mści, to się mści!
Pani Rudecka pochyliła się nad córką.
Blady zimowy świt, wpełzając przez okna, uwypuklał zbolałą grupę, nad którą zawisła groza.




IV.

Długi czas Stefcia nie mogła się uspokoić. Odkryta prawda była dla niej tem boleśniejszą, że i sama kochała Waldemara. Dramat babki zdawał się w niej powtarzać.
— Jak to się stało, mamo? Jak to było z babcią? — pytała Stefcia.
Pani Rudecka tuliła załzawioną córkę, razem z nią przerażona.
— Słyszałaś, moje dziecko, że babcia nic nie wiedziała, gdzie się właściwie znajdujesz. Nie wymieniałam nazwiska pani Elzonowskiej: toby ją odrazu uświadomiło, że jesteś w domu arystokratycznym. Ona obawiała się dla nas arystokracji. Napisałam, że jesteś w rodzinie obywatelskiej, u naszych znajomych. Pytała się o ciebie często, wyrzucając nam, żeśmy cię oddali do obcego domu. I nas to gryzło, tęskniliśmy za tobą. Ale czekaliśmy cierpliwie do roku. Tak się tobą cieszyłam, kiedy ojciec powrócił z wystawy i opowiadał, żeś jeszcze wyładniała, że masz wielkie powodzenie. Te kwiaty przysłane mówiły o tem. Byłam szczęśliwą, tylko — zresztą mówmy o babci.
Stefcia zrozumiała, co matka chciała powiedzieć.
— Mówmy o babci — ciągnęła pani Rudecka. — Jak wiesz, była ona patrjotką, interesowała się, co się dzieje w kraju i u nas. Na jej żądanie ojciec opisał wystawę dość obszernie i dużo wspominał o tobie. Stało się to niedawno. W liście wymienił nieostrożnie nazwisko pani Elzonowskiej, jako matki twej uczennicy; dodał, że jest z domu Michorowska. Nie pojmuję, co się ojcu stało. Same nazwiska świadczyły, że przebywasz u magnatów. Ale biedny ojciec nie