Przejdź do zawartości

Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, prędzej á la chapelle!
Młody książę Giersztorf oburzył się.
— Cóż znowu! o ile znam pannę Rudecką, ona nie zostanie kochanką ordynata, a znowu Michorowski z nią się nie ożeni.
— O ile go pan zna? — podchwycił Brochwicz, podnosząc brwi.
— Na pierwsze się zgadzam, ale drugie już podlega kwestji. Michorowski jest jak ogniotrwała kasa, sztucznie zamknięta. Otworzyć ją bez jego własnej pomocy nie zdołamy, tembardziej zajrzeć, co on w sobie nosi.
— Jeżeli jest jak ogniotrwała kasa, to powinien wytrzymać pożar oczu Stefci — rzekł Trestka.
— Ona go przepali! — mruknął Brochwicz. — Niebiańsko cnotliwa, ale w oczach nosi djabła, i to z rodziny niebezpieczniejszej, bo z temperamentu, Kokieteryjny djabeł nie znalazłby u ordynata poparcia, nawet oddźwięku.
Żnin podniósł głowę i pokiwał nią w sposób twierdzący, mówiąc z przekonaniem:
— O! temperament Stefcia ma, a że królewiątko, to lepiej. Największa właśnie rozkosz zdjąć ową koronę. Taka detronizacja ma szampańskie własności! Gdybym wiedział, że mi się uda, chciałbym zostać bodaj paziem. Czasem skromne, posady wynoszą bardzo wysoko... Cóż mnie pan tak zjada oczyma? — spytał, spostrzegłszy wściekłą minę Wilusia.
— Czekam, kiedy pan skończy swą tyradę o pannie Stefanji — odrzekł szorstko student.
— A cóż to panu przeszkadza? Ej, panie Wilhelmie! masz pan minę, jakbyś był moim współzawodnikiem w owej obiecanej posadzie. Niech się pan tak nie unosi, bo gotowiśmy sądzić, że się pan kocha w pannie Stefanji.
Brochwicz podniósł ramiona.
— Odkrył Amerykę! — zawołał z dowcipną miną. — Pyszny pan jesteś! Zapleśniałe prawdy bierzesz za swój wynalazek i jeszcze zastrzegasz czas przyszły.
Żnin rozśmiał się.
— Ach tak! brawo, panie Wilhelmie! Trzeba jednak przyznać, że pan ma dobry gust. Jeśli i szanse będą równe...
— Cicho!... Ordynat!... — szepnął Trestka.
Wiluś zaśmiał się ironicznie.
— Szukajcie panowie nowego tematu do żartów, ten już traci kurs.
Waldemar wszedł prędkim, elastycznym krokiem i rozejrzał się bystro dokoła.
— Cóż, dobrze się bawicie? — spytał wesoło.
— Nieźle! — zawołał Brochwicz.
— Cóż Trestka siedzi, jak zgalwanizowany?
— Obrażony na ekspertów, którzy za jego krowięta i wolęta, nie obdarzyli go złotym medalem — wołał Brochwicz.
Ale Żnin mu przerwał:
— Nie, powód jest inny. Hrabia Trestka przed chwilą śpiewał „Małgorzatkę“ i treść tego utworu pobudziła go do rozmyślań.
— Pan śpiewał „Małgorzatkę“ — spytał z uśmiechem Michorowski. — Bardzo trafnie!
Trestka utkwił w nim zbicze oczy.