Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Trestka ujrzawszy pannę Ritę, udał zdumienie tak artystycznie, że mu binokle spadły z nosa.
— Pani tu? — zawołał. — Co za szczęśliwy traf.
— Doprawdy? Voyons! pan ma talent kompozytorski, jak widzę.
— Dlaczego?
— No, bo przecież wiedziałeś pan, że dziś będę w Słodkowcach, alboś się dowiedział w Obronnem. Po co tu udawać!
— Nic nie wiedziałem, comme j’aime Dieu! To niby specjalnie dla pani miałem tu przyjechać?
— Zdaje mi się.
— Skandal! — oburzył się Trestka.
Nerwowym ruchem poprawił binokle, rzucając z pod szkieł wesołe spojrzenie na Stefcię, rzekł z dowcipną miną:
— Pani się myli. Ja do Słodkowic przyjeżdżam nietylko dla pani, mais encore...
— Niech się pan nie broni. My rozumiemy. Gdy panna Rita jest u nas, wówczas dąży pan tu głównie dla niej — rzekł Waldemar.
— Ale ja nie to chciałem rzec! — zaprzeczył Trestka.
— Ale myśmy tak zrozumieli, panie.
Trestka przygryzł usta i zamilkł. Panna Rita zerknęła na Stefcię, poczem zbliżyła się do Waldemara.
— Dziękuję panu — szepnęła z uśmiechem.
— Za co mi pani dziękuje? — spytał rozdrażniony ordynat.
— Za to, że pan gentlemanem.
— Muszę nim być za kogoś, niestety.
— To właśnie zasługa.
Po podwieczorku powstał projekt spaceru po parku. Panna Rita wzięła pod rękę Stefcię i wysunęła się naprzód, panowie szli za niemi. Lucia chodziła sama zamyślona, błądząc po uliczkach.
Po kilku wstępnych słowach panna Rita spytała:
— Jak się pani podoba młody Michorowski?
Owszm... bardzo sympatyczny.
Panna Rita podskoczyła.
— Tylko sympatyczny? Myślałam, że pani oceni go głębiej. Ja mam dla niego cześć. Porównać go naprzykład z Trestką...
— No, tu nie może być porównania.
— Bo wypadłoby ono na niekorzyść Trestki. Tak, ma pani słuszność: to dwóch ludzi nie mających z sobą nic wspólnego, oprócz jednakowej liczby lat. Ordynat ma kolosalne powodzenie w świecie. Kobiety za nim szaleją. Cóż, kiedy jest bajecznie wybredny. Do jego wielbicielek i ja się zaliczam, ale również bez wzajemności.
Stefcia spojrzała na nią uśmiechnięta. Przypomniała sobie pierwszy przyjazd panny Rity i jej słowa, wypowiedziane przed gankiem do Waldemara.
Panna Rita mówiła dalej:
— Po cóż mam się ukrywać! Że kocham ordynata, wiedzą wszyscy, począwszy od mej opiekunki księżnej, a skończywszy na nim samym. Ale złudzeń nie mam żadnych. Dawno się ich pozbyłam, a raczej nie miałam wcale. Ta, którą on wybierze, w niczem nie będzie do mnie podobna. On ma gust bardzo subtelny, takie, jak ja mogą zachwycać najwyżej Trestkę. To się nazywa inaczej „pech“ w życiu. Mnie zajmuje pan Waldemar, a ja interesuję tego hrabicza. Czy to nie jest poprostu