Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— W czem?... Choćby w walce z nami. Wy jesteście pogromczyniami rodu męskiego i przedstawiacie niebezpieczeństwo poważne choć ukryte... takie pazurki w aksamitnej rękawiczce.
— Czyżby i pan bał się tych pazurków?
— Pani wątpi?
— Trochę.
— Ma pani słuszność — zaśmiał się Waldemar. Wyciągnął wiosła z gryf i złożył na swych kolanach.
Płynęli cicho po spokojnej wodzie; drobne fale goniły za sobą błyszcząc jak mika; łódka sunęła jak liść nenufaru, bez szelestu.
Edmund rozmawiał z Lucią o tańcach, głośno i z niesłychaną zuchwałością.
Waldemar rzekł znowu, pochylony do Stefci:
— Więc pani przeczuwa, że nie jestem lękliwy, nawet w tym wypadku? Nie przeczę! Chociaż batalja z kobietą bywa nieraz większą nieostrożnością, niż targanie lwa za ucho, bo nigdy nie jest się pewnym, jaka wymknie niespodzianka. Zaratustra Nietzschego powiedział: „Dwóch rzeczy pragnie prawdziwy mężczyzna: niebezpieczeństwa i igraszki, przeto pożąda kobiety, jako najniebezpieczniejszej igraszki“.
— Ładna teorja! Czyli że kobiety uważacie jako zabawkę mniej więcej ładną lub kolącą, albo za oswojone zwierzątko, które może ugryźć.
— No, czasem trzeba je dopiero oswajać. W tem właśnie leży niebezpieczeństwo przedsięwzięcia. Ułaskawione łatwiej skłonić do podawania łapy.
— Pan jesteś bezczelny cynik!
— Oj! oj! co za potwarz. Przepraszam panią, jeślim ją obraził, ale ja dopełniłem porównania zrobionego przez panią. Możemy ten sam temat omówić efektowniej. Więc: kobieta jest istotą, o którą mężczyzna walczy, a im ona ma większe pazurki, tem walczy o nią wytrwałej. Nie każda walka prowadzi do wyników pożądanych, lecz prawie każda zwycięża, gdy mężczyzna weźmie na kieł, naturalnie o ile potrafi. To już jest odrębna zdolność. Ten sam Nietzsche powiedział: „Idziesz do kobiet — nie zapomnij bicza“. To ma znaczenie głębokie, dowodzi, że tylko taki alegoryczny bicz energji i silnej woli może z kobiety zrobić baranka. Wszelkie padanie plackiem, to most rzucony pod jej stopy, po którym ona przejdzie zawsze i bezwzględnie.
— O jakim rodzaju kobiet pan mówi?
— Wobec pani nie mógłbym mówić o innym, tylko o najwyższym.
— Bo mówi pan zagadkowo.
— Nie, pani. Wygłaszam tylko moje credo w tej sprawie. Ja mogę sięgnąć po kobietę, będącą na najwyższym szczycie moralnym, podać jej rękę i sprowadzić do własnych postulatów, ale będę jej patrzał prosto w oczy albo trochę z góry, lecz nie wzniosę oczu i nie padnę na kolana. Tego mnie jeszcze życie nie nauczyło. Czy pani wolałaby, żeby jej wybrany szedł do celu z takim właśnie batem Nietzschego, czy żeby żebrał u niej zmiłowania na kolanach z wywróconemi białkami?...
— Wołałabym pierwsze, ale z warunkiem, żeby swej siły nie używał jak obucha, żeby rachował się ze mną, jak z człowiekiem równym. Moja ambicja wymaga prostego wzroku, bez spuszczania powiek.
— Pani to mówi nadzwyczaj śmiało — rzekł ordynat, poruszając brwiami.
— Śmiało?... w jakiem znaczeniu?