Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, Waldy. Jeśli chcesz iść razem z nami, ta poczekaj w saloniku. Musimy sobie poprawić włosy. Wyglądamy jak strachy.
— Ty — tak, ale pannie Stefanji bardzo z tem do twarzy.
— Ach niegodziwcze! — zawołała Lucia, wyciągając go za drzwi, tak samo za rękaw, jak go wciągnęła.
Stefcia spojrzała na młodego pana z niechęcią. Gniewał ją na każdym kroku. On to spostrzegł i, podnosząc ramiona z komiczną miną szedł do drzwi, wołając:
— Hanibal antę portas! Mówią mi to pani oczy... Uciekam, już: mnie niema!
Wyszedł. Lucia zamknęła drzwi za nim.




V.

W niewielkim saloniku w stylu cesarstwa kilkanaście osób bawiło się wesoło.
Lokaje roznosili herbatę i ciastka. Goście, każdy z filiżanką, siadali i pił, gdzie kto chciał. Główne siły towarzystwa zajmowały jeden większy stół, otaczając panią domu i pana Macieja. Pani Elzonowska w świetnym humorze, zachwycona gośćmi, bawiła głównie księżnę Podhorecką i swą szwagierkę hrabinę. Te zaś dwie damy różniły się znamiennie.
Patrząc na nie, można było myśleć, że pochodzą z innych planet Księżna, wysoka i szczupła, o klasycznym profilu wielkiej damy, arystokratyczne piętno miała jak wszczepione. Uwydatniało się ono w każdym rysie, w ruchu, nawet w fałdach ciężkiej czarnej sukni. Wyidealizowana dystynkcja otaczała ją, nadając poważny a pociągający wdzięk. Białe włosy miała zaczesane gładko nad czołem, pokryte drogocenną czarną koronką. Żadnych klejnotów, oprócz obrączek i pierścienia z ogromnym szmaragdem z wyrytym herbem Podhoreckich. Zegarek ta wielka dama nosiła na czarnym sznureczku. Twarz miała drobną, bladawą, o delikatnej cerze, prawie bez zmarszczek, wyraziste rysy, duże czarne oczy. Piękność miniona widniała wyraźnie. Księżna mówiła niewiele, dźwięcznym głosem i potrafiła zjednywać sobie wszystkich.
Hrabina Ćwilecka był to typ zupełnie inny. Wzrostu średniego, pokaźnie tęga i rubaszna, miała w sobie coś z burżuazji, niczem nie przypominając arystokracji. Ubrana bez gustu, obsadzona brylantami, cała w złotych łańcuchach, gestykulując, prędka i nerwująca, głośna, wyglądała jak republikanka, plebejuszka, wygrażająca pięściami przedstawicielce arystokracji za czasów rewolucji. Nie lubiła księżnej, nazywając ją ironicznie Spartanką, i chciała zawsze wykazać swą wyższość, polegającą zapewne na ilości klejnotów. Pomimo wewnętrznej niechęci, była jednak dla księżnej uprzedzająco grzeczną, prawie nadskakującą.
Ale księżna wiedziała, co o tem sądzić. Ona miała wnuka, a hrabina, dwie córka, z których starsza, panna Michała, przekroczyła już trzydziestkę. To tłumaczyło wygórowaną uprzejmość hrabiny względem księżnej.
Teraz obie panie rozmawiały z panią Idalją i z panem Maciejem, w towarzystwie kilku osób.
Młodzi, porozrzucani grupami, bawili się każde po swojemu. Panna Rita Szeliżanka w fularowej sukni czarnej w secesyjny niebieski deseń, z dużym kołnierzem z kremowej koronki, przodowała w rozmowach i dowcipach. Włosy ciemnoblond wytwornie zaczesane ozdobiła kokardą z niebieskiej wstążki, przypiętej wysoką. Wyglądało to cokolwiek dzi-